poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozdział 20 cz2

Katherine obudził deszcz uderzający o parapet jej okna. Powoli podniosła powieki i zaraz się skrzywiła. W całym pokoju było ciemno przez pogodę na zewnątrz.
Przewróciła się na drugi bok i natrafiła ręką na brzuch Sary, która spała obok niej. Lekkie uderzenie jednak potrafiło obudzić koleżankę i teraz ona również przyzwyczajała się do tego światła.
  - Nie wierze, że obudziłaś mnie w nocy..- mruczała cicho wciąż zachrypniętym głosem. Takim samym tonem odpowiedziała jej Kath:
  - Nie jest noc tylko ósma rano. Miło, że wstałaś.
Ale ona już nie odpowiedziała tylko przewróciła się przodem do niej, wtulając się w dużą i białą poduszkę i ponownie zapadając w sen.

Kilka godzin później pogoda nadal zostawała taka sama i w ten sam sposób co wcześniej Katherine, została obudzona Sara.
Przyjaciółki obok nie było a w łazience nie paliło się światło, więc tam pewnie też jej nie było.
Przeciągnęła się niechętnie wiedząc, że tym razem już nie uśnie. Podniosła się na łokciach i przetarła piąstkami oczy.
Chwile potem, kiedy stopy Sary dotknęły zimnej posadzki, w drzwiach pojawiła się Katherine.
  - Dobrze, że nie śpisz. Telefon.
Wzięła od niej swoją własność i spojrzała na wyświetlacz.
Numer zastrzeżony.
Drzwi zamknęły się za dziewczyną i wtedy dotknęła zielonego przycisku.
  - Cześć młoda.- To jej brat. Wiedziała, że jest na wyjedzie z pracy i że jest bardzo zajęty dlatego zdziwiło ją to,że do niej zadzwonił. Może się coś stało?
  - Cześć, czy wszystko w porządku?- zapytała niepewnie.
  - Jasne, a jak ma być? Znalazłem chwilę i pomyślałem, ze zadzwonię. Nie cieszysz się za bardzo. Przeszkadzam?
  - Nie, no coś Ty. Katherine mówiła,że będziesz bardzo zajęty i żeby się z Tobą nie kontaktować. Dlaczego w ogóle chcesz gadać ze mną, skoro jest Katherine?
Sapnął mocno oburzony. Była przecież jego siostrą. Zle czuł się z tym, że przez taki długi czas ją ignorował ale tłumaczył to sobie tym, że to tylko dla jej własnego dobra. Teraz kiedy była przy niej jego piękna Katherine, miał pewność,że wszystko będzie dobrze.
  - Jeśli tak to Cię ciekawi to już z nią rozmawiałem. Nie chce wykorzystać wszystkich tematów bo co będziemy robić jak wrócę? Użyj mózgu, młoda.
  - Dzięki i nie, nie interesuje mnie to. Co tam?- zapytała opierając się wygodnie o miękką poduszkę. Poprawiła kosmyk, który opadł jej na policzek.
  - Mam extra hotel wiesz? Ale coś mi się wydaje, że dla gejów.
  - Hotel dla gejów?- zdumiała się wybuchając śmiechem. Natomiast Jake był spokojny i starał się wytłumaczyć o co mu chodzi.
  - Zamówiłem sobie coś do jedzenia i wózek popychał młody chłopak. W recepcji klucz wydał mi mężczyzna. Sprzątaczki to mężczyźni w zielonych strojach i nawet nie wiesz jak się cieszę, że to kombinezony,a nie sukienki. Oprócz kobiet, które mają to pokoje to nie widziałem obsługi w płci przeciwnej. Tylko mi nie mów, że to nie dziwaczne.
  -Pojechałeś do pracy czy zwiedzać hotele? Może doszli do wniosku,że kobiety mają za wysokie IQ i są za mądre,żeby sprzątać po tobie kibel. A o tym też myślałeś? - Zapytała unosząc jedną brew, świadoma tego,że jej nie widzi.
  - Rozważam tylko pewne przypadki. - Podsumował i zapytał co u niej słuchać.
Siostra opowiedziała mu o pracy i rzeczach, które ostatnio miały tam miejsce jednak czuła,że nie o to mu chodziło. Żeby go nie upokorzyć delikatnie zmieniła temat na sytuacje w domu.
Nie chciała kablować na Kath, o nie. Nie chciała też się wygadać jeśli chodzi o Marcusa, ale czuła się w obowiązku poinformowania brata, że prawdopodobnie ma rywala.
Podniosła głowę aby sprawdzić czy drzwi są zamknięte. Były, więc spokojnie zaczęła:
  - Dzisiaj spałam z Katherine, wiesz? Strasznie mnie kopała.
  - Szczęściara- mruknął cicho.- Mnie nigdy nie kopała.- Dodał głośniej przez co wydawało jej się,tego przymiotnika miała nie usłyszeć.
  - Może to dlatego,że wczoraj dużo rozmawiałyśmy i trochę jej nagadałam. Chyba chciała się zemścić. A tak w ogóle, poznałam super chłopaka jak byłam z Kath na kolacji! Dzisiaj też z nim wychodzę.- chichotała.
  - Już przyjeżdżam i zrobię mu manto.
 - Ha ha ha. Chcesz usłyszeć jak go poznałam? - zapytała mając nadzieje,że odpowie tak. Chciała wspomnieć niewinnie o byłym przyjaciółki.
  - No skoro już musisz..I tak to mnie nie ominie.- Westchnął
  - Dzięki braciszku. No więc poszłam z Kath do takiej restauracji niedaleko nas i niedaleko siedział własnie Rob. Nawet nie wiesz jakie z niego ciacho. Jeszcze większe od Ciebie tylko nie jest tak zbudowany. No ale to nie jest najważniejsze,prawda? Siedział sam na szczęście, ale wydawało mi sie,że na kogoś czeka. Po jakieś godzine Katherine chciała iść do łazienki i przechodząc podeszła do Rob'a i coś mu powiedziała i wiesz co zrobił? Przysiadł sie do mnie. Tak po prostu. Siedziałam i jedyne co robiłam to myślałam o tym jak zabije Katherine.
  - Szybciej ona by cie zabiła niż gdybyś zdążyła się odwrócić po nóż.- zaśmiał się, ale ją przebiegły ciarki. Zmrużyła oczy i kontynuowała.
  - Jak wróciła to tylko zabrała swoją torebkę i powiedziała, że źle się czuje, ale ja wiem,że chciała mnie z nim zostawić. Wtedy akurat byłam jej wdzięczna. Nie chciałam zostawić jej tak samą, chyba rozumiesz, przyszłyśmy razem więc chciałam ją odprowadzić ale do restauracji wszedł Marcus. To jej były chłopak, tak powiedziała, i widziałam,że przytrzymał dla niej drzwi a potem wyszli. No i później Rob...
  - Wyszła z Marcusem, tak?- Jego ton nadal był spokojny tylko nie przypominał jego głosu. Był niższy i zimny.
  - No tak, ale tylko ją odprowadził do domu. Mówiła,że nic sie  nie działo.
  - A miało się coś dziać,Saro?- ironia była aż nadto wyczuwalna.
  - Daj spokój. Tak się mówi. Nie denerwuj się na mnie.
Przez chwile nie powiedział ani słowa, a w tle usłyszała męski głos.
  - Już schodzę. Niech poczeka.- Odezwał się Jake, ale nie do niej tylko prawdopodobnie do tego mężczyzny.
  - Przepraszam, ale muszę już kończyć.- To było do niej. - Wracam jutro albo pojutrze, więc zadzwonię jeszcze raz jak znajdę czas. - Zawahał się przez chwilę zanim znów się odezwał.- Ciesze się,że mi powiedziałaś o byłym Kath i proszę Cię, przyglądaj się temu dopóki nie wrócę. On mi się jakoś nie podoba, a z pewnością teraz jeszcze bardziej.
  - Jasne, ale nie chce,żeby się o tym dowiedziała.
  - Wiesz,że w końcu będę musiał z nią porozmawiać, ale zobaczymy. Pogadamy jak wrócę. Cześć młoda.
  - Pa.
Rozłączyła się i położyła telefon na szafce. Wstała i podeszła do lusterka. Pod oczami miała rozmazany tusz, co świadczy o tym, że nie zmyła się albo nie zmyła się dokładnie.
Na pocieszenie stwierdziła, że nawet tak wygląda ładnie. Sięgnęła po mleczko do demakijażu i wacik i zaraz przyłożyła go do oka. Pocierała delikatnie, wpatrując się w siebie jednym okiem.
Chyba zle zrobiłam,że wydałam Katherine.. myślała- Może powinnam pozwolić jej zrobić to samej. 
Cholera, na pewno powinna. Ale przecież nie miała pewności. Co Kath jej wczoraj powiedziała? Według niej to nie jest niz złego i Marcus niczego nie osiągnie takim zachowaniem,ale nie powiedziała,że zamierza pogadać z Jake'em.
Zmyła również drugie oko i wyszczotkowała włosy. Pozostawiając je rozpuszczone zeszła na dół.Przyjaciółka siedziała przed telewizorem z płatkami owsianymi. Własnie wkładała łyżeczkę do buzi kiedy Sara zaczaiła się i od tyłu nią potrząsnęła. Cała miska upadła na ziemie, a przyjaciółka nie była zadowolona.
Spojrzała na nią spod łba:
  - Zgadnij co.
  - Tak, wiem. Ja sprzątam.- Ale nic nie mogła poradzić na to,że łzy same leciały jej z kącików oczu.

Będąc w swoim pokoju Katherine przeglądała papiery, które dostała od Antoniego. Całkiem prawdopodobne było,że wróci do pracy. Nie wiedziała czy to bezpieczne, ale zaczynała za tym tęsknić. Teczkę, którą miała przed sobą przyniósł jej jeden z jej kumpli, który nie ukrywał niechęci do niej. Nigdy się nie lubili, ale co mogła na to poradzić.
  - Mam nadzieje,że zrezygnujesz. - Powiedział tylko i odszedł, a ona dokończyła swoją kawę i poszła do auta.
Teraz korzystając z chwili samotności, otworzyła ją i zaczęła czytać.
Zadanie było do wykonania we Włoszech. Piękny i spokojny kraj, gdzie miała złapać starszego pana.
Ciekawiło ją czym tak zawinił, ale takich rzeczy jej nie mówiono. Miała zaufanie do firmy i jesli ten człowiek byłby niewinny, to z pewnością nie dawaliby jej tą robotę.
Sprawdziła datę. Za tydzień.
Za tydzień też przyjeżdża jej młodsza siostra Lucy. Pięknie. Nie mogła jej rozczarować i napisać, że nie da rady. Okej, to było do załatwienia.
Wykręciła numer do Antoniego.
Odebrała jego sekretarka, która zaraz ją przełączyła do szefa. Nie był zdziwiony nie dzwoni. On nigdy niczemu się nie dziwił i zawsze był spokojny. Lubiła go i on ją też, nawet bardzo. Ten straszy mężczyzna czasami zachowywał sie jak jej wujek chrzestny i czuł w obowiązku się nią zajmować. Nie wiedziała czy ze względu na mamę czy na jej mody wiek.
  - O co chodzi Katherine? Zapoznałaś się ze zleceniem?- Była pewna, że się uśmiecha.
  - Tak i właśnie w tej sprawie dzwonie. Nie dam rady za tydzień. Przyjeżdża moja siostra. Nie można tego przyśpieszyć?
  - Jak przyśpieszyć?- wysapał. Nie był zadowolony. - Wiesz,że nie możemy czegoś takiego. Wszystko ma termin.
  - W takim razie zleć to komuś innemu. - Powiedziała stanowczo wiedząc, że jej szef traci cierpliwość. Wysłuchała wiązankę przekleństw i stukot jego grubych palców na klawiaturze.
Po niespełna minucie odezwał się znowu i to był koniec dyskusji:
  - O 19.00 masz samolot. Nie spóźnij się.

wtorek, 10 lutego 2015

Rozdział 19 cz2

Wieczór stawał się coraz bardziej chłodny przez lekki i zimny wietrzyk. Coraz więcej ludzi mijało Katherine i Marcusa, którzy skierowali się do domu dziewczyny.
Szatynka nie czuła się komfortowo. Zastanawiała się też dlaczego tak jest. Nie przeszkadzało jej, że kiedyś byli razem, bo ten etap zostawiła za sobą już dawno.
Wiedziała, że on aktualnie jest w związku z jej koleżanką i nie sądziła, że spodobałaby się jej ta cała sytuacja.
I ostatnim powodem było zachowanie chłopaka. Jego sposób w jaki szedł obok niej, blisko i ocierając się o nią. Mijając innych obejmował ją w pasie i przyciągał do siebie pozwalając aby ludzie mogli przejść.
Marcus zagadywał ją o różne błahostki oraz o jej rodzinę. Wymijała się od odpowiedzi na drugi temat ale on widocznie tego nie zauważał.
Przechodząc obok kina, zerknął na nią i wziął za rękę:
  -Może zatrzymamy się i oglądniemy film na zakończenie wieczoru?
Spojrzała na jego dłoń, zabierając swoją i uprzejmie zaprzeczyła.
Minę miał zawiedzioną, ale posłusznie szedł obok niej.
  -Jak tam u Twojego młodszego brata? Skończył w końcu gimnazjum? - Zapytała.
  - Jasne. Dopiero za drugim razem mu się to udało, ale nawet nie wiesz jaka to ulga dla matki. Bała sie,że trafią z Kay do jednej klasy.
Kay była jego młodszą siostrą, dwa lata młodszą od Carla, również młodszego brata jej byłego chłopaka.
Z jego wszystkich sióstr, a miał ich jeszcze 3, to właśnie z Kay dogadywała się najlepiej.Czasami zabierała ją ze sobą na zakupy a pózniej organizowała jej różne atrakcje podczas których świetnie się bawiły.
Oczywiście nie widziały się już długo, ale jeszcze rok po zerwaniu z chłopakiem, jego siostra kontaktowała sie z nią.
  - Co tam u Lucy? Chętnie bym się z nią zobaczył.
Naturalnie on również spotykał się z jej siostrą, ale nie pozwalała na kontakty inne niż w jej obecności. Może była przewrażliwiona na tym punkcie, ale nie Lucy była za mała na zostanie z mężczyzną sam na sam. Nie ważne,że był to Marcus, a wtedy mu ufała.
  - W porządku, dziękuje. Jest w innym kraju z naszymi rodzicami. Nie wiem kiedy będzie mogła do mnie przyjechać.
Szturchnął ją w ramie uśmiechając się pod nosem:
  - To może my odwiedzimy ją?
Tak, z Jake'em obok, zaśmiała się w duchu.
Nie odpowiedziała na to.
Byli już blisko domu, zza drzew było widać jej balkon. Zanim przeszli na drugą stronę, poczuła rękę na swoim ramieniu. Odwróciła się wcale nie zaskoczona. Podejrzewała taką sytuacje.
Ale podejrzewała też jakiegoś słowa lub przynajmniej niezręcznej ciszy, ale zanim to nastąpiło chłopak mocno ją przytrzymał i nachylił się w jej kierunku.
Kilka milimetrów od jej ust, odwróciła głowę tak, że pocałował jej policzek. Wyczuła jego uśmiech i sposób w jakim próbował jeszcze raz tego samego.
  - Przestań.- Powiedziała krótko i stanowczo tonem, którego nawet on się przestraszył.
Puścił ją i popatrzył ze skruchą.
  - Zmieniłaś się.
Skinęła głową i dziękując za spacer, przebiegła na drugą stronę przed jadącym samochodem. Pomachała mu jeszcze aby nie sądził, że się obraziła czy czegoś w tym rodzaju, i szybkim krokiem weszła schodkami do domu.

Było około północy kiedy drzwi wejściowe otworzyły się za pomocą klucza i do salony, gdzie świeciło się światło, wpadła Sara. Miała w rękach swoje szpilki a na ramionach czarną marynarkę, zapewne Rob'a.
  - No dzień dobry kopciuszku. Jak tam?- powitała ją Katherine. Była przebrana w czarne luzne spodenki i koszulkę Jake'a, którą u niej zostawił. Czuła na niej jego perfumy wiec często przykładała ją do nosa, chociaż nie robiła tego świadomie.
Sara rzuciła się na sofę, kładąc głowę na jej kolanach.
  - Albo dobrze zrobiłam,że cię poznałam z tym typem albo jesteś pijana.
  - Matko on jest świetny! Zapomniałam spojrzeć na zegarek a jak już to zrobiłam.. BUM. Prawie północ. A co najśmieszniejsze, on też nazwał mnie kopciuszkiem.- Przegryzła wargę wnosząc oczy do sufitu i zaraz chowając twarz w kanapę.
  - Co robiliście?- Sięgnęła po pilot i przyciszyła lekko rozmowę prowadzącą w jedynym ciekawym serialu jaki w tym momencie leciał w telewizji.
  - W sumie cały czas gadaliśmy. Zamówiliśmy sobie jedzenie i się po prostu zasiedzieliśmy.
Skinęła głową na znak, że zrozumiała. Chyba własnie takiej odpowiedzi się spodziewała.
Wzruszyła ramionami zmieniając temat.
  - Oglądamy coś ciekawego czy idziemy spać?- Wstała, wygładzając sukienkę i sięgając do zamka z boku.
  - Chyba chodźmy spać. W telewizji i tak nic nie ma ciekawego.
Kliknęła przycisk na pilocie i obraz zgasł. Odłożyła przedmiot na szklany stolik i wstała mijając rozbierającą sie przyjaciółkę, idąc prosto do lodówki.
Wyciągnęła sok bananowy i napiła sie prosto z kartonu.
  - Ide się wykąpać. Przyjadę potem do Ciebie. Mam jeszcze jedną sprawę. - Powiedziała Sara i skierowała się na schody w samej bieliźnie.

Katherine leżała wygodnie w swoim łóżku z kołdrą naciągniętą pod samą szyję. Jej przyjaciółka przyszła do niej chwile wcześniej i teraz wycierała włosy ręcznikiem przed lustrem. W tle grała spokojna melodia płynąca z radia, która powoli usypiała Kath. Ułożyła sie na boku żeby móc patrzeć na Sare.
  - Co to za sprawa? - zapytała.
  - Mogę dzisiaj spać z Tobą?- przerwała swoją czynność i popatrzyła na nią śmiejąc się wesoło.
Skinęła głową.
  - No to dobrze. Ten chłopak z którym wyszłaś..
  - To Marcus. Mój były chłopak.- przerwała jej.
Włosy dziewczyny były na tyle suche,że przeczesała je jeszcze grzebieniem i związała w koka. Podeszła do łóżka z drugiej strony i wsunęła się pod kołdre dotykając lodowatymi stopami nóg przyjaciółki.
  - Nie dotykaj mnie!- syknęła.
Przez chwilę Sara śmiała się i próbowała jej dokuczyć ale po chwili opanowała się, powracając do tematu.
  - Co robiliście?
  - A co mogliśmy robić? Odprowadził mnie do domu.
Obydwie wzruszyły ramionami.
  - Jake jest strasznym zazdrośnikiem, uwierz mi. Nie będzie zadowolony kiedy się o tym dowie.
A zamierzasz mu o tym powiedzieć? pomyślała kwaśno.
Odkąd wie o ich związku, przez cały czas ją upomina co do tego jak powinna się zachowywać. Przecież go nie zdradziła, a nawet o tym nie pomyślała.
  - Dobranoc.- Usłyszała jeszcze, kiedy blada twarz dziewczyny ułożyła się na poduszce obok jej głowy.

poniedziałek, 2 lutego 2015

Rozdział 18 cz2

Brunetka leżała ze zgiętymi nogami w kolanach i czytała książkę. Tanie romansidło, które niemal ją bawiło. Nawilżyła sobie palec wskazujący i kciuk śliną i przyłożyła je do kartki przewracając ją.
Drugą godzinę przeznaczyła na czytanie nieskończoną książkę, na podstawie ulubionego filmu Jake'a- Ojciec chrzestny.
Na dole, w kuchni, siedziała Sara ze swoją klientką, którą chciała aby zajęła się cateringiem na urodzinach jej trzeciego męża.
Kobieta ta była wbrew pozorom młoda. Zauważyła to, kiedy otwierała jej drzwi. Była wysoką blondynką, która miała lekką nadwagę ale nie przeszkadzało jej to aby ubrać się w obcisłą sukienkę i wysokie, bardzo wysokie szpilki.
  - Pani Sara Walker? - zapytała piskliwym głosem.
A jej przyjaciółka słysząc swoje imię podeszła szybko do drzwi przedstawiając się i zapraszając do środka.
  - Napije sie Pani kawy albo herbaty? Może soku? - Usłyszała jeszcze kiedy wchodziła schodami do góry.
Z szafki nocnej odezwała się Nelly Furtado w kawałku Try. Był to dzwonek przeznaczony tylko dla jej chłopaka i to on sam ją sobie ustawił.
Pamięta sytuacje, w której pierwszy raz usłyszał tą piosenkę i stwierdził, że idealnie ich opisuje. Oczywiście miał wytłumaczyć ich " zerwanie" a jej odejście i moment, w którym się wtedy znajdowali.
Sięgnęła po komórkę i przesunęła po zielonej słuchawce.
  - Cześć, doleciałeś już?- zaczęła.
Czuła, że sie uśmiecha. Była zachwycona tym,że potrafiła to rozpoznać nawet kiedy dzieliło ich kilka tysięcy kilometrów i ich jedynym źródłem kontaktu był telefon. Przycisnęła go ramieniem fo ucha i wolną ręką podrapała sie po łokciu, czekając aż odpowie.
  - Własnie wsiadam do taksówki i jadę do hotelu. Co dziś robiłaś?
Nie mów mu. Opowiesz mu wszystko jak się zobaczycie. 
  - Nic ciekawego. W sumie to kręcę młynka palcami, a w tym momencie czytam książkę.
Ewidentnie go to zainteresowało i zapytał z ciekawością w głosie o tytuł.
  - Może jednak coś z Ciebie będzie. To świetna książka. - powiedział tylko.
Westchnęła tłumiąc śmiech.
  - Nie da się przyśpieszyć Twojego powrotu? Trochę się za Tobą stęskniłam.
  - Tylko trochę. -  W jego głowie było słychać udawaną urazę i oburzenie. - Ja się za Tobą stęskniłem trochę więcej niż trochę.
  - Bardzo miło mi to słyszeć. - Chichotała.
Zrobił chwilę przerwy czekając aż sie uspokoi i w końcu  powiedział:
  - To chyba jest nasza pierwsza i ostatnia rozmowa. - mruknął niechętnie. Znieruchomiała. - Nie chce ryzykować, że gdyby coś później poszło nie tak, wykorzystaliby by Ciebie. Wiesz o czym mówię.
Wiedziała.
Gdyby wpadł, szybko przeszukaliby jego telefon i tego typu. Zaczęliby od ostatniego połączenia i szybką by ja namierzyli. Razem z nią również jego siostrę, wiec Jake chciał pozbyć sie prywatnego telefonu. Rozumiała to, to było normalne.
  - Dobrze.
  - Bardzo Cię kocham księżniczko. - mruczał a ona niemal się rozpływała.
 - Kocham Cię.
  - Do zobaczenia za trzy dni. Dam Ci znać jak będę w samolocie.
 - Uważaj na siebie. - Poprosiła i on zrobił to samo pozostawiając po sobie pojedyncze sygnały.

Pod wieczór Sara zawołała Katherine na dół z propozycją kolacji na mieście. Nie daleko był Chińczyk, do którego nie miały jeszcze okazji zajrzeć. Ubrały się ładnie, w sukienki i obcasy, i szły chodnikiem miedzy wystawami.
Sara była w świetnym humorze i przyjaciółka sądziła, że to przez tą dzisiejszą panią. Wsunęła jej ręką pod ramię stukając butami o chodnik.
  - Na pewno ta restauracja jeszcze istnieje?- zapytała Katherine.
  - Przejeżdżałam wczoraj obok niej i była otwarta. Raczej z dnia na dzień ją nie zamknął.
Kilka minut później wybierały stolik zaraz obok wielkiego okna. Usiadły wygodnie, pozwalając aby młoda dziewczyna zabrała ich okrycia. Dostały menu i złożyły zamówienia.
  - Jadłaś kiedykolwiek chińszczyznę? - zapytała Sara, widząc jak przyjaciółka bawi się pałeczkami w ręce.
  - Nie. Nie wiem jak tym można jeść.- Podniosła je w górę, próbując je jakoś ułożyć w ręce.
Starsza kobieta- Chinka zresztą- podeszła z zamówieniem i postawiła je przed dziewczynami. Sara od razu zabrała się za jedzenie doskonale posługując się pałeczkami.
Jej przyjaciółka za to, wzruszając ramionami wbiła przedmiot w jedzenie i podniosła do ust.
Nie było to takie złe na jakie wyglądało.
  - Obrzydliwe.- Skwitowała Katherine Sara patrząc na to jak je.
  - Ciesz się, że nie jem rękami. -
Zapewniła ją,ze bardzo się cieszy po czym odwróciła wzrok na otwierające się drzwi.
Stanął w nich młody mężczyzna w garniturze, z przydługimi włosami. Rozejrzał się szybko i zajął miejsce kilka stolików od nich, przodem do Sary.
Och, widać było, że jej się spodobał.
Przestała jeść i patrzyła jak zmierza w kierunku stolika. Gdy usiadł i spojrzał w jej stronę- prawdopodobnie wyczuwając jej wzrok- uśmiechnęła się lekko odwracając zawstydzona wzrok.
Katherine również sie na niego oglądnęła ale z czystej ciekawości. Zaśmiała sie widząc rumieńce na twarzy towarzyszki.
  - No ładnie. - szepnęła tylko pod nosem.

Przez następne 15 minut rozmawiały o różnych babskich rzeczach, np. o zakupach. Co kilka chwil Sara odwracała wzrok na mężczyznę z boku, który robił to samo.W końcu Katherine nie wytrzymała i powiedziała;
  - Po prostu się do niego dosiądź.
Posłała jej oburzone spojrzenie kręcąc głową.
  - Ty chyba nie rozumiesz. On na pewno na kogoś czeka. Raczej nie przyszedł by sobie od tak w garniaku do restauracji.
  - Podejdź i się dowiedz.
Zaprzeczyła. Uniosła resztę jedzenia do ust i odsunęła od siebie talerz.
  - To może jeszcze na kawę?
Katherine skinęła głową. Zanim podniosła się, szepnęła:
  - Muszę iść do łazienki. Jakby coś to jest tutaj Twój były, którego się boisz.
  - Co?- Była wyraźnie zdezorientowana tymi słowami i przekrzywiła głowę, patrząc jak jej przyjaciółka wstaje i podchodzi szybko do mężczyzny.
TEGO mężczyzny, który uśmiechnął się do niej grzecznie wyraźnie zaskoczony. Ta powiedziała mu coś, wymachując rękami i patrząc w kierunku Sary, która siedziała patrząc na nich.
Skinął głową i podszedł do dziewczyny, siadając na krześle gdzie wcześniej siedziała Katherine.
  - Cześć. Jestem Rob. Mogę się przysiąść?

Wstała szybko aby przyjaciółka nie mogła ją zatrzymać. Obcasy zastukały gdy dotknęły posadzki i zaprowadziły ją do przystojnego mężczyzny w garniturze.
Był wyraźnie zaskoczony gdy usiadła na wprost niego, jednak starał sie to ukryć grzecznym uśmiechem.
  - Cześć. Jestem Katherine.
 - Rob. - Nie był zainteresowany i nawet się tym ucieszyła.
  - Mam mały problem. Jestem tutaj z koleżanką, Sarą.- Skinęła głową w jej stronę patrząc w jej zabawnie przerażoną twarz. Wiedziała co sie świeci?- Chodzi o to,że muszę wyjsć do łazienki a nie chce zostawić ją tutaj samej. Jest tutaj jej były chłopak, który tylko czeka na okazję żeby pogadać z nią na sam ale ona tego nie chce. - Trajkotała. Skinął głową powoli rozumiejąc o co chce go poprosić? - Mógłbyś potowarzyszyć jej przez kilka minut? Będę Ci bardzo wdzięczna.
  - Nie ma problemu.
Wstał równo z nią i minął ją idąc w kierunku Sary. Uśmiechnęła się grzecznie gdy siadł przed nią i podała mu rękę lekko nią potrząsając.

Bo dosłownie pięciu minutach siedzenia na umywalce, w końcu zdecydowała sie wyjść z łazienki. Pchnęła drzwi i zobaczyła śmiejącą się Sarę i Rob'a rozpinającego marynarkę.
A co jeśli by ich tutaj zostawić? 
Podeszła powoli do nich, uśmiechając się niewinnie.
  - Już jestem. Dzięki Rob. Mam nadzieje, że nie czekaj teraz na ciebie jakaś kobieta i nie wydrapie mi oczów za to, o co Cię poprosiłam. - Błagam powiedz,że nikt na Ciebie nie czeka. 
  - Tak sie składa,że nie byłem z nikim umówiony. Zahaczyłem tutaj bo jestem leniem i nie chciało mi się robić kolacji w domu.- Wzruszył ramionami, śmiejąc sie szeroko. Miał ładny uśmiech.
  - W każdym razie ja muszę lecieć. Sara jeśli chcesz to zostań, masz klucze.
Och wiedziała,że jej sie za to oberwie. To było tak banalne, że Kath musiała sie powstrzymać żeby nie wybuchnąć śmiechem. Z pomocą przyszedł jej Rob:
  - Jeśli nie masz  planów to może faktycznie teraz ty z kolei mogłabyś mi potowarzyszyć? Co ty na to? - Przyjaciółka energicznie skinęła głową. Pożegnała szatynkę posyłając jej wdzięczne spojrzenie.
Wychodząc minęła się z Marcusem, który złapał ja za ramię i właśnie wtedy go zauważyła.
  - Cześć Kath. Co ty tutaj robisz? Wyglądasz ślicznie.- Szczerzył się do niej wesoło lustrując ją wzrokiem.
  - Byłam na kolacji z przyjaciółką. Własnie wychodzę.
  - Może zjesz teraz coś ze mną? Masz ochotę?- Widziała w jego oczach, że chciał żeby z nim została ale jednak nie miała ochotę na jedzenie.
  - Jestem już pełna. Będę się zbierać w takim razie.
  - Więc Cię odprowadzę. - Nie czekając na zgodę lub odmowę, otworzył drzwi i kładąc dłoń na jej plecach, wyprowadził ją z restauracji.





poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 17 cz.2

Katherine wcisnęła przycisk przy urządzeniu głośnomówiącym w samochodzie Jake'a i usłyszała głos przyjaciółki, Sary. Zaczęła od pytań czy jej brat już jest w samolocie i czy jeszcze są razem, a gdy odpowiedziała przecząco, zapytała:
  - A daleko jesteś? Mogłabyś mi wstąpić do sklepu?
  - Co tam smacznego gotujesz?- odparła od razu. Nagle w jej umyśle pojawiła się pyszna zapiekanka z brokułami, którą zrobiła w dniu, w którym się wprowadziły do domu.
  - Nie chodzi mi o to. Zepsuła mi się ładowarka do telefonu a mam 15% baterii. Masz gdzieś w pobliżu sklep, żebyś mogła mi ją kupić?
  - Dlaczego nie pożyczysz sobie mojej?- zapytała.
  - Dlatego, że twój ma inne wejście i nie pasuje do mojego.
 Więc zgodziła się podjechać do sklepu z telefonami bądź AGD.
Niedługo potem, zaraz koło centrum handlowego, zobaczyła sklep AGD i pokonała dwa pasy, zanim zjechała na podziemny parking.
Zaparkowała miedzy dwoma starymi i brudnymi autami w odcieniach zieleni, i odchodząc przycisnęła guzik na kluczykach, przez co auto zamknęło się. Bawiła się kluczykami w dłoni kiedy wychodziła i szła pod prąd między ludźmi, którzy śpieszyli się aby kupić coś na przecenach.
  - Darmowe próbki kosmetyków, zapraszamy! - odezwała się młoda dziewczyna za ladą obok niej, którą zignorowała.
Drzwi automatycznie się przed nią otworzyły i wpuściły ją do środka. Było dużo chłodniej niż na zewnątrz, niemal zimno. Potarła ramiona dłońmi i stanęła, rozejrzała się. Na wprost siebie zobaczyła wystawę telefonów i pomyślała,ze tam również będą części do nich więc podeszła tam.
Myliła się. Obeszła sklep wkoło i nigdzie nie znalazła żadnej cześci, którą można kupić osobno. Za nią, tyłem do niej, stała dziewczyna w krótkich rudych włosach, w stroju służbowym i podawała parze jeden z telefonów.
Gdy została sama Katherine podeszła do niej i dotknęła lekko jej ramienia. Odwróciła się u obdarzyła ją sztucznym, służbowym uśmiechem.
  - W czym mogę pomóc?- zapytała.
Wyjaśniła jej od razu o co chodzi, a ona pokręciła smutno głową.
  - Niestety u nas nie można kupować na części. Tu obok, dwa sklepy dalej, jest komis. Może tam coś pani znajdzie.
Więc udawała się w miejsce o którym mówiła. Sklep okazał się duży jak na komis a bo bokach" ścieżki" prowadzącej do lady, która stała na wprost drzwi, były rozłożone dostępne modele telefonów, ładowarek, słuchawek, etui i inne.
Obsługiwał ją starszy pan, na oko około sześćdziesiątki. Z grzecznym uśmiechem zapytał w czym może pomóc i podał jej rzecz, po którą tutaj przyszła.
W momencie, w którym do lady, zadzwoniła jego komórka. Przeprosił i zawołał:
  - Marcus! Chodź na moment.
Zza drzwi obok wyłoniła się postać jej byłego Marcusa. Uśmiechnął się szeroko i zgodnie z poleceniem szefa, obsłużył ją.
  - Miło Cię widzieć. Co u Ciebie? - zapytał.
  - W porządku. Własnie odwiozłam chłopaka na lotnisko i koleżanka poprosiła mnie zebym własnie kupiła jej tą ładowarkę. - Podniosła ją do góry jako dowód.
  - Bree mówiła, że już nie pracujesz w restauracji.
  - To prawda.
 - Coś się stało? - Minę miał zatroskaną ale mimo to cos w jego oczach mówiło jej, że nie jest zmartwiony aż tak bardzo, jakim stara sie być.
  - Musiał być powód żebym sie zwolniła? - zapytała z uśmiechem.
Chłopak poprosił ją o spotkanie w celu naprawienia relacji bo tak długim okresie, w którym się nie widzieli. Zastanowiła się chwile nad tym. Co by powiedział Jake? Nie byłby zachwycony, i to było pewne. Odgadł co jej chodzi po głowie i dodał szybko:
  - Może podwójna randka? Na neutralnym gruncie, co ty na to?
  - Pomyśle i dam ci znać. A teraz muszę już lecieć. Na razie.
  - Cześć Katherine.

Drzwi otworzyła jej Sara i od razu przeszła do sprawy zakupu. Padła jej bateria w czasie rozmowie z klientką. Cieszyła się, że zdążyła jej powiedzieć,że taka sytuacja może zaistnieć.
Wyciągnęła z torebki jej ładowarkę i podała jej.
Przyjaciółka podbiegła z nią do kuchni i wpieła do gniazdka, włączając telefon i czekając aż sie wszystko załaduje.
  - Jak Jake? - zapytała gdy Kath weszła do pomieszczenia.
  - A jak ma być? Jest w samolocie i nie moze rozmawiać. Nie moge zapytać o tam u niego. - Wzdrygnęła się kiedy jej głos zabrzmiał ostro. Sara też posłała jej skruszone spojrzenie zanim zapytała czy wszystko z nią w porządku.
  - Tak, przepraszam. To nie miało tak zabrzmieć.
  - Chyba brak obecności braciszka tak na Ciebie działa.
Katherine usiadła na ladzie, obok tacy z owocami i sięgnęła po jabłko. Ugryzła go rozkoszując się słodkim sokiem.
  - Mówiłam Ci o moim byłym chłopaku?
Wzmianka na temat byłego widocznie ją zainteresowała i teraz skupiła na sobie 100% jej uwagi.
  - Chyba mi o tym nie wspominałaś. Dlaczego mówisz to własnie teraz?
  - Chciał się dzisiaj umówić. - Szczęka Sary opadła i spojrzenie miała niepewne. Wiedziała co jej chodzi po głowie i ucieszyła sie gdy dodała: - A Jake o tym wie? - A zanim ta zdążyła odpowiedzieć, poprawiła się.- A tak jasne, jest w samolocie. Rozumiem. Zamierzasz mu powiedzieć?
  - To nie było dokładnie tak. Chciał się umówić ale potem zmienił zdanie i poprosił o podwójną randkę.
Zamyśliła się na chwilę, sprawdzając coś w telefonie. Kiedy uniosła głowę, spojrzenie miała pytające a na ustach błądził cień uśmiechu.
  - Jake o jego istnieniu wie?
Skinęła głową i opowiedziała jej o ich pierwszym spotkaniu od ponad trzech lat. Kiwała głową gdy robiła przerwy, dając jej znak, żeby kontynuowała i wszystko rozumie.
  - I co zrobisz z tą propozycją?
  - Chyba ją rozważę. Jakby nie było kiedyś go kochałam a nie widziałam sie z nim ponad trzy lata. To szmat czasu. Fajnie będzie znów się z nim zobaczyć a tym samym nie będę z nim sama bo będzie ze mną mój chłopak. To chyba rozsądne. - Wzruszyła ramionami.
Skinęła głową.
  - Znając mojego braciszka wątpie żeby mu się spodobało to, że jeszcze raz się spotkaliście. - Zachichotała.
  - Nie jest aż taki zazdrosny, nie przesadzaj. - Mruknęła, wyrzucając ogryzek do kosza pod sobą.
Posłała jej spojrzenie, które mówiło,że wcale go nie zna i przez kilka sekund zastanowiła sie nad tym.
Nie dawał jej nigdy do zrozumienia,ze jest zazdrosny więc nie sądziła, ze ta wiadomości wywoła u niego takie emocje.
  - Nie mów tak, zanim się z nim nie skontaktujesz się z Jake'iem. Mówię Ci to z dobrego serca.
Zachichotała jeszcze raz i odłożyła telefon na parapet, a sama podeszła do sofy sięgając po pilot.

wtorek, 20 stycznia 2015

Rozdział 16 cz2

Upychała ostatnią bluzkę spod łóżka, kiedy drzwi otworzyły się i stanął w nich Jake.
Z przechyloną głową i lekkim uśmiechem, który nie dosięgał oczu, patrzył na nią pytająco.
Zamknęła szufladę, wciąż siedząc na piętach i opierając dłonie o uda.
  - Miałabym więcej czasu gdyby nie rozmowa z Sarą. Nie czepiaj się.- mruknęła
  - Albo miałabyś więcej gdybyś od czasu do czasu sprzątała w swoim pokoju. - zaśmiał się.
Drażnił się z nią, a ona to wiedziała. Nie przeszkadzało jej to aby udawać naiwną, i udając oburzenie zmarszczyła brwi.
  - Nie musisz tutaj spać jeśli przeszkadza ci lekki nieład. Zawsze zostaje ci kanapa w salonie. - prychnęła.
  - Jakbym chciał spać sam to zostałbym w domu.
Podszedł do niej wolnym i pewnym krokiem. Pozbył sie kurki już na dole i teraz był w samej koszulce i spodniach. Cudownie wygląda cały na czarno.
Podał jej rękę, którą chwyciła ochoczo, i pomógł jej wstać. Objął ją w talii, drugą ręką pogłaskał po policzku.
  - Przywitamy się jak należy?- Już pochylał się nad nią, kiedy położyła mu rękę na klatce piersiowej.
  - Dopiero sie żegnaliśmy i to drugi raz dzisiaj. Głupia sytuacja.
  - Przestań głupio gadać. - Ustami dotknął jej usta, uśmiechając się triumfująco kiedy odwzajemniła pocałunek.
Przyciągnął ją mocno do siebie, tak że czuł jej biodro na swoim udzie. Powoli wziął ją na ręce, każąc aby oplotła go nogami w pasie. Podszedł z nią do łóżka i kładąc ją delikatnie. Oderwał sie od niej i patrząc na nią z góry, uśmiechnął się nieśmiało.
  - Tęskniłem za Tobą.
Zaskakiwało ją to, jaki chwilami słodki potrafi być. Wzięła jego twarz w dłonie i szybko podniosła głowę, całując go słodko. Jęknął kiedy się odsunęła.
Weszła dalej na łózko robiąc mu miejsce obok siebie. Oparł się wygodnie biorąc ją za rękę i sadowiąc ją na swoim brzuchu. Zgiął kolana aby mogła się oprzeć. Z lekkim uśmiechem przysunęła się bliżej kolan, a tym samym siedziała lekko na jego podbrzuszu. Otworzył usta, patrząc na nią niepewnie. Poruszył się pod nią.
  - Jeśli masz ochotę rozmawiać to siedź grzecznie. - Ostrzegł.
Przegryzając wargę, założyła włosy za ucho i odezwała się patrząc mu w oczy.
  - Mówiłeś, że wyjeżdżasz. To prawda.
Zaskoczyło ją to, że w jej głosie było aż tyle smutku, ale zignorowała to wpatrując się w niego. Skinął powoli głową, łapiąc jej ręce i bawiąc się palcami.
  - Jutro w południe.
  - Odwiozę Cię, dobrze?- zaproponowała przez co zaśmiał się cicho. -Dlaczego Cię to śmieszy?
  - Przepraszam, wyobraziłem sobie po prostu podobną scenę z takiego jednego filmu, nic więcej.
  - Aha. Opowiedz mi ją.
Pokręcił głową, zmuszając ją aby położyła się na nim a sam objął ja mocno, przyciskając do siebie.
  - Bardzo byłaś zdziwiona?- zapytał za to.
  - Zdziwiona, że co?
  - Że jestem bratem Sary. Nie widać między nami podobieństwa?
  - Nie wiem. Nie porównywałam Was nigdy do siebie. Możliwe, że macie coś wspólnego ale jeszcze mi w oko to nie wpadło.
  - Opowiedz mi co było po tym jak pojechałem odwieźć rodziców. - poprosił.
Zrobiła co chciał, i powtórzyła mu słowa jego siostry oraz swoje odpowiedzi. Słuchał z uwagą, kreśląc kółka kciukiem na jej plecach, co ją lekko rozpraszało.
  - Teraz powiedz mi Ty.- powiedziała na koniec.
  - Nie była zadowolona. Nie zdążyłem zdjąć kurtki a ona już na mnie zaczęła na mnie syczeć. Nie dziwie jej się bo sam nie chciałbym być w takiej sytuacji. - Przerwał na moment.- Uraziło ja to, wiesz?
Katherine zsunęła się z niego, kładąc obok i opierając się na łokciach tak aby widzieć jego twarz.
  - Ostatni raz widziałem się z siostrą prawie pół roku temu. Do tego czasu miałem z nią świetny kontakt, dużo sobie mówiliśmy i odpowiadało mi to. Później pokłóciła sie z ojcem, ja zająłem się pracą i kontakt się urwał. To,że nie powiedziałem jej, że mam dziewczynę to jedno , ale to, że ona mieszka z nią pod jednym dachem to całkiem inna sprawa i chyba tylko o to ma pretensje.
  - Rozumiem. Skoro wiedziałeś, że mieszkam z Twoją siostrą to czemu nie powiedziałeś?
Wzruszył ramionami.
  - Nie było okazji. Zawsze coś się działo i o tym zapominałem. Dobrze, że teraz sie wszystko wyjaśniło. Zostają jeszcze moi rodzice.A tak, jeśli jesteśmy przy temacie rodziny, to kontaktowałaś się z Lucy? Co tam u niej?
  - Dobrze. Dlaczego pytasz?
Przewrócił się na bok, podpierając głowę na dłoni. Wywrócił oczami zanim odpowiedział:
  - Za nią też sie stęskniłem. Fajna dziewczyna z niej.
Bała się, że chłopak wie coś więcej o jej siostrze, i że zamierza jej przekazać jakieś zle wiaodmości. Odpędziła od siebie tą myśl i rozwinęła swoją wypowiedz.
  - Podobno matka nie zmusza jej do niczego. Wysłała ją jedynie na trening sztuk walki ale tłumaczy to tym, że chce aby umiała się obronić.
  - A Lucy co na to?- zapytał. Szczerze zainteresował go ten temat.
  - Jest zachwycona możliwością skopania tyłków chłopakom z zajęć.
  - Powiedziałaby ci gdyby coś się działo, wiesz o tym, prawda?- Zastanowiła się chwile. Wiedziała?: Chyba jedynie tyle, że ma wpływową matkę, która skutecznie by jej tego zabroniła.
 - Myślałam,żeby ja zaprosić tutaj do końca wakacji.- Zmieniła temat. Widziała po jego minie, że bardzo mu się ten pomysł podoba. Uśmiechnęła się szeroko zanim poparł ten pomysł. Sam też chciał się z nią spotkać.
  - Na pewno będziesz miał okazje. - Pocałowała go szybko po czym zsunęła się z łóżka. Podeszła do szafki i wyciągnęła bieliznę i koszulkę.
  - Idę sie wykąpać. Zaraz wracam.
  - Słucham?- On też szybko wstał i pojawił się za nią. - Chętnie pójdę z Tobą.
Odepchnęła go, śmiejąc się wesoło,
  - Chętnie udostępnię ci łazienkę, gdy wyjdę ja. A teraz przepraszam.
 Szybko zniknęła za drzwiami, zamykając je na klucz będąc pewną, że wejdzie. I nie myliła się bo gdy wchodziła pod prysznic, klamka poruszyła się, a ona uśmiechnęła się szeroko.


On także uwinął się z tym w miarę szybko. Kiedy wychodził z łazienki, zerknął na zegarek, który pokazywał, że dzisiaj musi zostawić swoją dziewczynę na trzy dni.
Był w samych bokserkach, a rzeczy, w których był wczoraj ułożył obok swojej torby. Wszedł na łózko z drugiej strony, nachylając się wcześniej aby pocałować głowę Katherine.
Chciała się odwrócić przodem do niego, ale nie pozwolił jej na to. Objął ją za to w talii, przyciągając blisko siebie i chowając twarz w jej włosach.
  - Chcesz jeszcze porozmawiać?- zapytał.
Widział jak przytykała sobie dłoń do ust, tłumiąc ziewnięcie i już znał odpowiedz.
  - Dobranoc, mała. - szepnął.
Odwróciła głowę, wplatając dłoń w jego włosy i całując go mocno. Czuł co za tym pocałunkiem się kryje i nie mógł ukrywać, że sam tego nie chce. Zsunął dłoń na jej ciepłe udo, ściskając je mocno.
  - Nie koniecznie na rozmowę mam ochotę.
  - Nawet nie wiesz jak się z tej ochoty cieszę.

Była już dobrze po jedenastej kiedy wychodzili z domu, żegnając się z Sarą. Znaczy, żegnał sie tylko chłopak a jego dziewczyna stała z boku, obserwując ich. Oderwali się od siebie i siostra zamknęła za nimi drzwi.
  - Pojedziemy moim. - powiedział tylko i zaprowadził ją do auta, otwierając przed nią drzwi.
Po kilku minutowej jeździe, Jake przypomniał sobie wczorajszą rozmowę i spojrzał szybko na Katherine, która bawiła się radiem.
  - Dlaczego odeszłaś z pracy?- zapytał w prost.
  - Przecież mówiłam, Ci,ze to nic ważnego. Podoba ci się ta piosenka?- W samochodzie zabrzmiała piosenka Skylar Grey- Words, którą pamiętał, ze lubiła jego była dziewczyna. Zastanawiał sie czy jej to powiedzieć widząc jak bawi się opakowaniem, w którym ta płyta się znajdowała i uznał,że tak.
Znieruchomiała gdy to usłyszała przyglądając mu się.
 - I dlaczego masz tą płytę?- zapytała.
 - Zapomniałem o niej. Mam ją wyrzucić? - A wyrzuciłby. Wzruszyła ramionami, i ku jej zdziwieniu chłopak wyłożył płytę i otworzył okno, a po chwili wyrzucił przez nią płytę.- Po sprawie. - powiedział tylko, starając się ją nakłonić aby odpowiedziała na jego pytanie.
  -Daj temu spokój. To już nie jest ważne, a ja nie chce o tym rozmawiać.
" No cóż, mój były szef jest nienormalny i się do mnie przystawiał, ale spokojnie kochanie, nie dałam mu się." - To właśnie powinna mu powiedzieć?
Jakby czytał w jej myślach, zapytał:
  - Próbował czegoś?
  - Zależy co masz na myśli.- powiedziała powoli. Spojrzenie, które jej posłał mówiło, żeby nie robiła sobie z niego żartów i gdy na nie nie odpowiedziała, zacisnął palce na kierownicy.
  - Nic się nie stało. Nie dotknął mnie. - Uspokoiła go, kładąc mu dłoń na udzie.
  - Ale próbował, prawda?
 - Tak.
W tym momencie zacisnął nie tylko palce ale również usta, tworząc z nich linie. Miała wrażenie, że na nią też jest zdenerwowany, ale szybko to wrażenie zniknęło, kiedy spojrzał na nią czule.
  - Ciesze się, że nic Ci się nie stało. Ten dupek jeszcze tego pożałuje.
Udobruchany wrócił do prowadzenia auta. Została im godzina jazdy.


  - Wiem,że nie chcesz tego usłyszeć, i ja też nie chce tego mówić ale..
  - Ale to powiesz. - przerwał jej.- To takie głupiutkie a zarazem słodkie, że będąc w tym samym zawodzie, chcesz żebym na siebie uważał.
  - Chce żebyś do mnie wrócił.
 - O to się nie musisz martwić. - Uśmiechnął się szelmowsko  i pocałował ją w usta. - Do zobaczenia za trzy dni.
Podał jej kluczyki i odszedł do bramki, zostawiając ją wśród tych wszystkich ludzi na lotnisku.








poniedziałek, 12 stycznia 2015

Rozdział 15 cz.2

Na widok Katherine i Jake'a, Sara uśmiechnęła się radości oznajmiając, że czekali na nich. Rodzice już siedzieli przy stole, a ich mama nalewała sobie soku. Podeszła do wolnego krzesła między Sarą a jej tatą i zamierzała usiąść gdy Jake ujął ją za łokieć i poprowadził do wolnego krzesła obok siebie. Uśmiechnął się promiennie patrząc na rodziców, którzy przyglądali im się z zaciekawieniem. Odsunął krzesło i zajął miejsce obok niej.
Jego siostra w tym czasie wyciągała pieczeń z piekarnika, uśmiechając się pod nosem. Jak widać ta cała kolacja idzie po jej myśli, co bardzo cieszyło jej przyjaciółkę. 
  - A Ty Katherine czym się zajmujesz?- Odwróciła się w stronę osoby, która to wypowiedziała i wpatrywała się w ciemne oczy mężczyzny widząc czystą ciekawość. Uśmiechał się do niej łagodnie, co kilka chwil patrząc na Jake'a.
  - Cóż, do dzisiaj pracowałam w restauracji. 
Zaciekawiła tym chłopaka obok siebie i Sare, która własnie kładła naczynie na środku stołu i posyłając jej pytające spojrzenie.
  - Jak to do dzisiaj? Nie sprawdziłaś się jako kelnerka czy przywaliłaś jakiemuś klientowi? - zaśmiała się.
  - Sama odeszłam.- stwierdziła wzruszając ramionami i aby zmienić temat zaproponowała coś do picia ale wybrali wino. Wstała i podeszła do lady, gdzie goście postawili alkohol. Podała go Jake'owi, który natychmiast go otworzył i nalał rodzicom oraz Sarze. Katherine też zaproponował ale odmówiła. 
Nachylił sie w jej stronę:
  - Będziesz mi musiała powiedzieć co było prawdziwym powodem odejścia z pracy.- szepnął. 
  - Nie wierzysz w historię, że uderzyłam klienta? 
Uśmiechnął się lekko.
  - Bardzo mi to do ciebie pasuje ale jednak zaryzykuje i będę się upierał,że powód jest inny. Myle się?
Wpatrywali się w siebie co zaczynało jej bawić. Och!Dlaczego ona nie umie wytrzymać czyjegoś spojrzenia?! 
Dyskretnie przesunęła mu rękę na udo, ściskając je lekko i zabierając ja w chwili, w której miałą ją nakryć jego dłoń.
  - Nic ważnego. 
Gdy podniosła wzrok napotkała dziwne spojrzenie Sary. Głowę miała przechyloną i własnie zabrała jej talerz żeby nałożyć danie. 
Będziesz musiała jej powiedzieć jeszcze dzisiaj..
Była pewna, że jeszcze jedna wpadka a Sara poprosi ją od stołu i sama zbierze informacje. Wtedy byłyby lekkie kłopoty.
Chociaż może i by się cieszyła. Tak trudno ją zrozumieć.
*
Reszta kolacji przebiegła przez żadnych komplikacji. Wszyscy dużo się śmiali, wspominali swoje dzieciństwo i opowiadali o członkach rodziny. Swoją drogą dużo rzeczy Kath mogła sie dowiedzieć o chłopaku. Zdecydowanie nie był zadowolony z tego, że jego matka wspomniała o mało męskiej zabawce jaką jest lalka barbie. Z tego dziewczyna śmiała się chyba najbardziej. Cieszyła się, że nie musiała mówić nic o sobie. Zresztą- kto powiedziałby prawdę skoro nie ma nikogo kto może to potwierdzić?
Z kolei Sara zagłodziła kiedyś papugę! Schowała ją przed Jake'iem, który ją wypuszczał i pojechała na obóz całkowicie o niej zapominając. Gdy wróciła, ptaszek już nie żył. Na szczęście rodzice nie zgodzili się aby miała nowego co ucieszyło Katherine ale nie odmówiła sobie spojrzenia typu " Chyba musimy porozmawiać".
Rodzina Walker'ów wcale nie była taka zła. Widać cieszą się na poprawę ich relacji z córką i zaakceptowali jej wybór.
Dłoń ich syna po raz kolejny spoczywała na jej udzie co ją bardzo rozpraszało. Na dodatek uśmiechał się do niej promiennie jakby byli sami przy stole.
Och, to było takie.. słodkie, ale jeśli tak to będzie wyglądać to przecież osoby przy stole zaczną coś podejrzewać. W najgorszym razie stwierdzą, że jest łatwą panienką, która omotała sobie Jake'a!
  - Nie dotykaj mnie!- syknęła na tyle cicho żeby tylko on zrozumiał.
Znieruchomiał.Zabrał rękę przyglądając się jej pare sekund, a później oparł łokcie na stole.
Głos zabrał jego ojciec:
  - To my się chyba będziemy zbierać.- Wstał od stołu a wraz z nim żona. Zaczęło się całe dziękowanie za zaproszenie, ponowne zaproszenia i do nas i do nich i tego typu podobne zdania.- Katherine miło było Cie poznać. Wpadnijcie do nas z Sarą któregoś dnia.
Uśmiechała się uprzejmie gdy on jak i Pani Walker całowali ją w policzki.
Stanął przed nią Jake, który zmusił ją do cofnięcia się z zasięgu słuchu obecnych osób. Stanęli przy ladzie, gdzie zasłonił ją całą sobą. Gładził jej podbródek kciukiem, uśmiechając się nieśmiało.
  - Mogę zaraz wpaść?- zapytał.
  - Nie możesz zostać teraz?
  - Jak sama widziałaś moi rodzice spożywali alkohol, nie dam im mojego auta.- No jasne, wino.
  - Okej. Odwieź ich i przyjedz. Zostaniesz na noc?
  - Chętnie.
Odwrócił się sprawdzając czy nikt na nich nie patrzy, i szybko pocałował ją w usta. Uśmiechnął się szeroko i odwrócił wychodząc za rodzicami, a zostawiając ją sam na sam z Sara.
Juz wiedziała o co chodzi! Jej spojrzenie mówiło samo za siebie i nie dało się go ukryć.
  - Posłuchaj Katherine.. ja wiem,że mam atrakcyjnego brata i że ty jesteś bardzo ładna.. ale sądzę, że powinnaś być bardziej niedostępna.- zaczęła.
Hę?
  - Ja widziałam wasz pocałunek i.. sama nie wiem co o tym myśleć.
Już wiedziała o co jej chodzi ale nie wiedziała czy powinna jej to wytłumaczyć, czy pozwolić aby zrobił to Jake.
Zamiast tego roześmiała się głośno, zginając się w pół. Jak ona mogła tak pomyśleć?!
W sumie tak to wygląda. Och ta  cała sytuacja jest tak zabawna, że nie mogła przestać się śmiać.
  - Jak mogłaś w ogóle tak pomyśleć?- wysapała.
  - A ty tak byś nie pomyślała jakbym poznała się z Twoim bratem, który tak wiem nie istnieje, i się z nim całowała a podczas kolacji dotykała go pod stołem?
Osz kurna. Widziała to!
  - Posłuchaj to nie tak. Chciałam zaczekać na Jake ale..
  - To on tu przyjedzie?
  - Tak. - Jej mina pełna dezaprobaty stłumiła jej uśmiech. Wyprostowała sie i nieco surowym tonem powiedziała:
  -Z Jake'iem znam się dłużej niż godzinę. Tak naprawdę przez chwile - Dwa dni ale o tym nie musi wiedzieć- chodziliśmy razem do szkoły i pracowaliśmy razem. Jesteśmy razem.
Otworzyła szeroko oczy i było w nich widoczne po wątpienie się kontynuowała.
  - Nie miałam pojęcia, że to Twój brat dopóki nie widziałam jego auta parkującego przed domem. Gdybyśmy się nie rozstali kilka miesięcy temu, poznałybyśmy się wcześniej.
  - Kilka miesięcy temu? Więc od kiedy jesteście razem?- pytała.
  - Od dwóch tygodni.
Odetchnęła z ulgą i zaśmiała się nerwowo.
  - Tak się bałam, że coś z Tobą nie tak i przy okazji, że mój brat to gnojek. Nawet nie wiesz jak mi ulżyło.
  - Widzę. Pasuje mi się zmyć na górę i lekko ogarnąć pokój... Pomóc ci coś tutaj?
Machnęła ręką.
  - Zatrzymam braciszka na małe przesłuchanie, nie miej mi tego za złe.
  - Oczywiście.
I znów roześmiana biegła po schodach prosto do pokoju... gdzie walała się sterta ubrań.

czwartek, 8 stycznia 2015

Rozdział 14 cz2.

Zajechała do domu w miarę szybko. Kamil- bo tak na imię miał kolega Jake'a, który po nią przyjechał- lubił szybką jazdę. Sądząc po gestach innych kierowców, za szybką jednak ona nie widziała w tym nic złego i za każdym razem, gdy niespodziewanie obijała się- przeważnie o drzwi, śmiała się głośno.
  - Sorki, nie sądziłem, że tak nerwowo skręcę.- mówił zawszę a ona śmiała się jeszcze głośniej.
Własnie wychodziła z łazienki, kiedy Sara kończyła malować usta jej błyszczykiem przed jej lusterkiem w jej pokoju. Odwróciła się w jej stronę, otwierając szeroko oczy.
  - Nie wyglądałam jakbym wpadła twarzą w kosmetyki? Rozumiesz.. czy nie jestem za bardzo wymalowana.
  - Nie, wszystko jest w porządku. Wyglądasz ładnie.
Odetchnęła z ulgą i uciekła na dół dopilnować pieczeni.
Przewróciła oczami i zajęła jej miejsce przed lustrem. Pomalowała delikatnie rzęsy maskarą i jasnym błyszczykiem przejechała po wargach. Związała włosy wysoko w dużego koka i poprawiła sukienkę.
Sara osobiście wybrała jej strój nie chcąc aby prowokowała tym rodziców i nie narażała się na ich dezaprobatę. Miała racje, nawet o tym nie pomyślała, ale myślała o założeniu czegoś krótkiego i obcisłego a wiedząc o ich opinii na ten temat, nie pochwalili by tego.
Zza otwartego okna usłyszała odgłos zatrzymującego się samochodu.
Auto Jake'a!
Uśmiechnęła się szeroko dotykając palcem wargi. Właśnie wysiadał z auta i wciąż jest ubrany w koszulę,. ale wygląda na inną. Niestety lampa nie sięga na tyle,żeby mogła zauważyć tego szczegółu. Chciała otworzyć okno i się wychylić ale znieruchomiała kiedy otworzyły się tylne drzwi i wyszedł obcy mężczyzna. Podszedł do drzwi pasażera i je również otworzył wyciągając dłoń. Szybko została chwycona i sekundy później obok niego stała patrząc na Jake'a. Ten obszedł auto i ruszył za nimi do drzwi. Do jej drzwi.
Co tu jest grane? Jeśli Jake chce teraz przedstawić ją jego rodzicom to nieźle trafili.
Ostatni raz rzuciła okiem w lustro i wybiegła z pokoju. W całym domu rozległ się dzwonek do drzwi. Przed otworzeniem ich uprzedziła ją Sara, która czekała na ten moment.
Kobieta od razu wpadła w jej ramiona, zaczynając szlochać.
O boże, to jej matka!
 Objęły się mocno ramionami chowając twarze w swoich włosach. Były tego samego wzrostu, więc głowę miała około. 165cm i włosy w podobnym odcieniu. Gdy spojrzała na nią, mogła stwierdzić,że jest bardzo ładna. Co prawda gdzieniegdzie miała zmarszczki ale dodawało jej to uroku. Uśmiechnęła się do niej, puszczając w końcu córkę i znów patrząc na jej współlokatorkę, stojącą na schodach.
Ta niegrzecznie ominęła ją wzrokiem i popatrzyła na stojącego w drzwiach Jake'a, który uśmiechał się promiennie.
Jak on śmie! pomyślała. Odwróciła od niego wzrok ale zdążyła zauważyć,że zmarszczył brwi.
  - Ty musisz być Katherine.- odezwała się przed nią kobieta. Spojrzała na nią przepraszająco i podała jej rękę.
  - Tak. Miło mi panią poznać.
Starsza pani popatrzyła na nią a potem na jej rękę i wyciągając ramiona uściskała ją, płacząc.
  - Tak się cieszę, że ktoś się nią opiekuje.. - szlochała.
Kath bez słowa, schyliła się, pozwalając kobiecie zarzucić ręce na szyje. Patrzyła wszędzie byle nie na Jake'a, który uparcie się w nią wpatrywał.
Postanowiła zobaczyć reakcje ojca na swoją córkę.
Minę miał nieodgadnioną. Wpatrywał się w nią tylko z zaciśniętymi ustami, zaciskając wino w prawej ręce.
Dziewczyna ze skrępowania przenosiła ciężar z jednej nogi na drugą i tak w kółko, wpatrując sie w swoje stopy.
  - Przepraszam, nie chciałam się tutaj rozczulać. - Kobieta w objęciach brunetki, w końcu oderwała się od niej i teraz poprawiała rozmazany tusz, śmiejąc się. - W każdym razie, dziękuje Ci.
Dziękuje? Za co? Gdyby ona wiedziała, ze przez znajomość z nią Sara jest jeszcze bardziej zagrożona.,,
Matka odwróciła się w stronę męża i posyłając mu złe spojrzenie, które zresztą z ignorował, odezwała się:
  - Przestań się boczyć i przywitaj się ze swoją córką.- Dała nacisk na ostatnie słowo a jej ton był o dziwo ostry. Zupełnie do niej nie pasował.
Podeszła do nich i położyła mężczyźnie małą dłoń na ramieniu, wpatrując się w niego.
I oczywiście tym samym zostawiła ją samą!
Kątem oka widziała jak Jake idzie w jej kierunku. Nie chciała robić mu wyrzutów tutaj. Nie przy ICH rodzicach.
Odwróciła się i weszła kilka kroków do góry, dopóki nie złapał jej ręki. Odwrócił ja w swoją stronę i ze zmarszczonymi brwiami pocałował ją w rękę, nie przerywając kontaktu wzrokowego.
Wszedł na schodek przed nią, patrząc na nią czule.
  - Cześć. - odezwał się.
 - Nie wierzę,że mi o tym nie powiedziałeś.. Ile zamierzałeś ukrywać, że jesteście rodziną z Sarą?- wyrzuciła z siebie szeptem.
  - Chciałem żebyś ich poznała zanim ode mnie odeszłaś. Nie wiedziałem, że z nią mieszkasz. Dowiedziałem sie tydzień temu. - zanim ode mnie odeszłaś... Zabolało. Może i miał racje. Może chciał ja poznać z rodziną ale to ona mu na to nie pozwoliła. Zacisnęła powieki, kręcąc głową.
   - Przepraszam.. Ale to.. dziwne uczucie dowiadywać się tego w ten sposób.
  - Ale to doskonała okazja. Nie gniewaj się na mnie. - mruknął i pochylił sie, całując ją w czoło. Mimowolnie się uśmiechnęła wtulając w niego.
  - Czy oni wiedzą?
  - O czym?
  - O tym, że jesteśmy razem.
Zamrugał parę razy i patrząc na nią szeroko otwartymi oczami, powiedział:
  - To my jesteśmy razem? Sądzę,że powinnaś mnie informować o takich rzeczach..
Zaśmiał sie głośno kiedy uderzyła go lekko w ramie. Jeszcze raz ją pocałował, tym razem w usta i obejmując w pasie, zeszli do osób w przedpokoju.
Cała trójka spojrzała na nich a potem na rękę chłopaka i otworzyli szerzej oczy. Niechętnie odsunęła się i zanim Jake zdążył się odezwał, szepnęła :
  - Chyba nie chce żeby dowiedzieli się teraz. Pogadamy po kolacji, dobrze?
Zdziwiony opuścił rękę i skinął głową. Zwrócił się do rodziny:
  - Muszę do toalety. Katherine, pokażesz mi gdzie jest?- Osz ten przebiegły dupek. Wiedziała o co mu chodzi, ale nie mogła odmówić.
nawet nie chcesz odmówić
Skinęła głową i pokazała ręką na schody. Wyszli z zasięgu wzroku rodziców i łapiąc ją za łokieć, zaprowadził do jej sypialni.
Stanęła koło łóżka, patrząc na niego z przechyloną głową. Jest na nią zły? Dlaczego? Moze chodzi mu o to, że nie chciała powiedzieć kim jest.
Uśmiechnęła się do niego nieśmiało, co nie odwzajemnił. Po prostu stał przy drzwiach, wpatrując się w nią... ciemniejącymi oczami!
O nie! Na pewno nie zrobią tego gdy na dole są jego rodzice, no i Sara!
  - Zapomnij o tym.- wysyczała. Tym razem się uśmiechnął i zrobił kilka bardzo wolnych kroków w jej stronę. Ona też je zrobiła ale bardziej dlatego, że chciała być dalej od łóżka. W każdym razie, stali na przeciwko siebie a jego dłoń gładziła jej biodro.
  - Zastanawiam sie dlaczego nie pozwoliłaś mi powiedzieć, że jesteś moją dziewczyną. Wstydzisz się mnie?
  - A powinnam? To chyba jasne. To kolacje Sary i jej rodziców. Nie chce narzucać na nią jeszcze więcej bojąc się, że coś pójdzie nie tak, ani nie chce żeby Sara myślała, że ją okłamuje.
Uniósł pytająco brew.
  - No to, że jestem z jej bratem. Ja nic o tym nie wiedziałam ani ona nic o tym nie wie a to głupie. Ona pierwsza powinna o tym wiedzieć.
Skinął głowę, nachylając się ku niej, ale nie pocałował jej jednak. Pozwolił jej zdecydować. Z uśmiechem uniosła głowę, pozwalając im wargom sie spotkać, a jej dłonie powędrowały w jego gęste włosy. Jęknął w jej usta i mocno ścisnął jej biodro, przesuwając je na uda.
Oderwała się od niego kręcąc z dezaprobatą głową.
  -Sądzę,że za bardzo lubisz publiczny seks, Jake.
Zaśmiał się, nie wypuszczając ją z objęć.
  - Chyba dobrze pani sądzi ale pominęła pani wstęp, że lubie go tylko z panią.
Chwycił jej dłoń i pociągnął ją w stronę drzwi:
  - Chodźmy pomóc siostrzyczce.